Najpierw wyzwał ją od najgorszych słowami na litery „k”, i „d”. Potem się na nią zamachnął. Zamknęła oczy czekając na ból. Jego ręka opadła jednak gdzieś obok niej. Zamiast bólu uderzenia poczuła ból niezrozumienia. Dlaczego ukochany brat nagle zaczął ją nienawidzić? I żal do matki. Bo ta historia byłaby inna, gdyby matka zostawiła jeden, ważny papier.
Dwójka z Zamościa
Ona to Danuta. Na cześć uwielbianej przez matkę aktorki z „warszawskiego Mariensztatu” Danuty Szaflarskiej. On to Mieczysław. Bo matka lubiła zagłuszać stukot swojej maszyny do szycia szlagierami śpiewaka Fogga. Ojciec, kolejarz, niewiele miał do powiedzenia i w kwestii imion dla dzieci i w sprawach codziennych. Wodzirejem w tym związku była matka, a spokojny ojciec dotrzymywał jej kroku.
Danuta i Mieczysław urodzili się, dorastali, kształcili, pracowali i zakładali własne rodziny w Zamościu. Wiekowo dzieliły ich 2 lata. Mietka od małego uczono troski o młodszą siostrę. Wywiązywał się z tego obowiązku chętnie najpierw chroniąc rozbrykaną Danusię przed gniewem rodziców, a potem odstraszając co bardziej natrętnych konkurentów do jej serca i wdzięków.
Mieczysław przejął kolejarski fach po ojcu, ożenił się i sprowadził na świat jedynego syna. Miał niespełna 40 lat, gdy pijany kierowca wjechał w niego, gdy szedł skrajem drogi. Odtąd rodzina Mieczysława żyła z jego renty i pensji żony nauczycielki. W ich domu najpierw było skromnie, a potem biednie. Zwłaszcza kiedy ich jedynak został ojcem i sprowadził do rodzicielskiego 2-pokojowego mieszkanka partnerkę i dziecko. Żyli biednie, ale szczęśliwie.
Danuta skończyła ekonomiczne studia wyższe. Jako księgowa z niewielkiej firmie nie zbijała kokosów, ale po wielu latach odłożyła trochę grosza i kupiła mieszkanie. Sama i dla siebie, bo żaden z mężczyzn, których obdarzyła uczuciem nie chciał z nią zostać na dłużej. Danuta jednak nie gorzkniała, ale żyła sama ze sobą równie szczęśliwie jak brat ze swoją rodziną. A gdy oboje rodzeństwo dopadały rozterki i żałość nad losem, ukojenie znajdowali w cichym, pachnącym jesionowymi meblami rodzinnym mieszkaniu w jednej z zamojskich kamienic. I przez to właśnie mieszkanie Mieczysław pierwszy raz w życiu podniósł rękę na Danutę.
Tej wojny można było uniknąć
Najpierw odszedł ojciec. Matka podążyła za nim kilka miesięcy później. Do grobu zabrali tylko swoje odświętne ubrania i ulubione przedmioty – ojciec papierośnicę, a matka haftowaną przez jej babkę chusteczkę. Dzieciom zostawili po sobie mieszkanie w starej kamienicy.
Wojna między rodzeństwem rozpoczęła się od przekonań wcale nie politycznych. Bo Danuta była przekonana, że mieszkanie po rodzicach sprzedadzą, a zysk solidarnie podzielą między siebie. Mieczysław zaś był przekonany, że owo mieszkanie należy się jemu synowi, bo Danuta przecież własne lokum posiada i żyje sobie „jak wielka pani”, sama na 37 metrach kwadratowych.
Im mocniej każde z nich broniło swoich przekonań, tym gorzej się między nimi działo. Mieczysław wszczynał awantury i ubliżał siostrze. Danuta walczyła o swoje jak lwica. Ale brat czerpał siły od rodziny, a ona w bój ruszyła sama. Przypłaciła tę wojnę depresją i pustym kontem bankowym, bo oszczędności wydała na prawników. Ostatecznie odpuściła i przystała na to, aby brat spłacił ją z jej części spadku, ale w o wiele mniejszej części, niż jej się należała.
Czy historia, którą przeczytaliście nie brzmi jakoś znajomo? Czy nie macie wrażenia, że słyszeliście o identycznych lub podobnych sytuacjach w rodzinach waszych, czy waszych przyjaciół?
– To jest bardzo prawdopodobne. Od kiedy bowiem ludzie zaczęli gromadzić pieniądze, sprzęty, ziemię, budynki, kosztowności czy inne dobra, a potem umierali i zostawiali je następnym pokoleniom, to właśnie owa scheda mało lub dużo warta w sensie merkantylnym stawała się często powodem rodzinnych kłótni, rękoczynów i rozłamów. A przecież wielu z tych dramatów można byłoby uniknąć, gdyby każdy z nas, jeszcze wtedy gdy jest w pełni sił po prostu spisał swój testament – mówi Ewelina Szeratics, koordynatorka ogólnopolskiej kampanii społecznej „Napisz testament”.
Testamentowy boom
Do spisania ostatniej woli przyznaje się zaledwie… 9 na 100 Polaków. Tak wynika z badań społecznych, które na zlecenie Fundacji Otwarte Forum oraz kancelarii prawno-podatkowej GWW przeprowadziła agencja badań marketingowych Reaserch Collective.
Przeczytaj: Tylko 9 na 100 Polaków napisało testament.
W czym doszukiwać się powodów, dla których unikamy spisania testamentu? W strachu przed rzeczami ostatecznymi? W złowróżbnym przekonaniu, że tym kawałkiem papieru rychlej przyciągniemy do siebie śmierć? Bynajmniej nie jesteśmy tak lękliwymi fatalistami. Jak pokazują wspomniane badania, my po prostu o testamencie nie myślimy. Na proste pytanie: dlaczego nie spisałeś testamentu, aż 42 proc. osób badanych odpowiedziało, że się nad tym jeszcze zastanawiało, a 21 proc. uznało, że na takie decyzje jest dla nich za wcześnie.
Tymczasem na świecie testamenty spisuje coraz więcej osób. I nie są to ludzie bajecznie bogaci, których pragnieniem jest zabezpieczenie wielomilionowego majątku. I nie są to także osoby znajdujące się w stanie skrajnym, na granicy życia i śmierci.
– Testamenty coraz częściej piszą ludzie młodzi, w latach dojrzałych, mali lub średni przedsiębiorcy, członkowie patchworkowych rodzin czy osoby samotne, które obawiają się, że gdy odejdą to ich rzeczy przejmie skarb państwa, albo gmina ostatniego miejsca zamieszkania, a także osoby, które po prostu nie chcą, aby dorobek ich życia stał się przysłowiową kością niezgody wśród ich spadkobierców – tłumaczy radca prawny i podatkowy Aldona Leszczyńska-Mikulska z kancelarii GWW.
Coraz częściej też osoby spisujące testamenty przekazują w nich część swojego majątku na idee, które są im bliskie, stając się w ten sposób donatorami ważnych działań społecznych. Obdarowanie w testamencie organizacji pozarządowej cenimy sobie nawet bardziej, niż obdarowanie przyjaciół. Do tej pierwszej donacji przyznaje się 6 proc. uczestników badania testamentowego, a do tej drugiej 4 proc.
Przeczytaj: jak w testamencie uwzględnić fundację lub stowarzyszenie
Testament i Mapa Dziedziczenia
Powodów testamentowego boomu Ewelina Szeratics dopatruje się w globalnej pandemii Covid-19, która pokazała jak bardzo się myliliśmy sądząc, że jesteśmy panami swojego losu i świata.
– Dzięki pandemii staliśmy się bardziej roztropni i już wiemy, że na trudne zdarzenia warto zawczasu się przygotować. A takim aktem życiowej zapobiegliwości, w dodatku prostym i tanim jest właśnie napisanie testamentu – mówi Ewelina Szeratics.
Oprócz osób w sytuacjach skrajnych bytowo, każdy z nas posiada jakiś majątek. Jeśli nie oszczędności finansowe, dom, ziemię, ogródek pracowniczy, lub auto, to na pewno pamiątki, książki, ubrania, przedmioty codziennego użytku itp. Rozporządzenie tymże majątkiem na wypadek śmierci to jest właśnie testament – z łac. testamentum – sporządzone przy świadkach, testis – świadek.
Testament można spisać samemu, albo powierzyć to zadanie notariuszowi. I aż 71 proc. osób, które zadeklarowały w badaniu testamentowym, że ten dokument mają, skorzystały z tej drugiej opcji. Testament napisany własną ręką (!), nie na komputerze, czy na maszynie do pisania, jeśli nie dopełnimy wszystkich formalności może okazać się nie ważny, a więc i łatwo będzie go można podważyć. Może też być zniszczony przez osoby, które wykluczyliśmy z grona spadkobierców, albo nie przyniesie takich efektów prawnych jakich sobie życzyliśmy.
– Spisanie testamentu przez notariusza kosztuje obecnie ok. 200 zł netto i zajmuje ok. 1 godziny czasu. Jest to więc niewielki wydatek, w stosunku do ogromnych kosztów, które może ponieść w przyszłość rodzina, jeśli okaże się, że zmarły bliski testamentu nie zostawił, albo zostawił dokument wadliwy – tłumaczy Aldona Leszczyńska-Mikulska z kancelarii GWW.
Spisanie testamentu notariuszowi warto powierzyć zwłaszcza wtedy, gdy chcemy obdarować większą liczbę osób, albo przekazać pieniądze na cele społeczne. Notariusz podpowie także jakie informacje dyspozycje powinny się znaleźć w testamencie, a jakie w tzw. Mapie Dziedziczenia.
Przeczytaj: dlaczego warto sporządzić testament u notariusza.
Loginy i hasła do kont bankowych, płatności on-line i profili w mediach społecznościowych, czy zwykły kod do domofonu lub systemu antywłamaniowego. Umowy z dostawcami domowych mediów. Potwierdzenia opłaconych rachunków, wyniki badań medycznych, polisy ubezpieczeniowe. Dyspozycje co do formuły pogrzebu i przekazania rzeczy osobistych. Te i inne, bardziej szczegółowe informacje tworzą właśnie Mapę Dziedziczenia, czyli dokument, który ułatwi naszym bliskim niejako poruszanie się po naszym życiu, zamknięcie za nas pewnych spraw prawnych i zrealizowanie naszych oczekiwań. Mapę można spisać samodzielnie i informując bliskich gdzie ten dokument znajdą. Można też skorzystać z nowoczesnych technologii i przygotować ją przy pomocy specjalnej, wygodnej aplikacji GdzieCoJest – GdzieCoJest