– Do diabła! Nie udawaj, że Ci nie zależy – syknęła Agnieszka odstawiając kubek z kawą na stół. Justyna drgnęła nerwowo, gdy grube dno z hukiem wylądowało na blacie. Wcisnęła głowę w ramiona zerkając na Agnieszkę. – Przecież dopiero niedawno ją pożegnałyśmy. Była naszą siostrą. A ty już mówisz o pieniądzach – zaoponowała nieśmiało…
Krzyki pijanego ojca i łzy matki wylewane cichcem, po kątach. To najlepiej zapamiętały z dzieciństwa. Barbara, najstarsza, najwięcej. Przyszła na świat w 1969 r. Młodsza o 4 lata Agnieszka – mniej. Najmniej takich wspomnień miała Justyna, bo najmłodsza z nich. Słyszała ojca 3 lata, zanim odszedł „na dobre”.
Ojca nie chce pamiętać żadna z sióstr. „Pracuje, na baby nie chodzi, pieniądze przynosi, nie bije. Cieszcie się, że tylko pije i krzyczy” – tłumaczyły matce sióstr, sąsiadki z ich miasteczka.
Ale matka i córki nie cieszyły się. Matka, każdego dnia utwierdzana przez męża w przekonaniu, że jest „niczym” pogrążała się w depresji. Jej stany obojętności, z czasem trwały coraz dłużej. Wtedy siostry, w opinii ojca, „jedne, wielkie zera”, zajmowały się sobą same. Każda z nich przekonywała siebie i innych, że „zerem” nie jest. Justyna – nauką, doktoratem i posadą na uczelni wyższej. Agnieszka, najpierw ucieczkami z domu, potem kolejnym związkami, z których żaden nie był udany. A Basia małżeństwem i kolejnymi pracami, w miejscach coraz bardziej oddalonych od rodzinnego domu.
Dorosłe siostry spotykały się rzadko. Ciepłych uczuć dla siebie nie miały. Wspólnych tematów do rozmów też nie. Agnieszka i Justyna zazdrościły Baśce, że „udało jej się ułożyć sobie życie”, a Baśka nie chciała ich tym swoim „ułożonym życiem” kłuć w oczy. Młodsze siostry nie wiedziały nawet, że Baśka mieć dzieci nie mogła, że chorowała na raka szyjki macicy. Dowiedziały się o tym dopiero na pogrzebie siostry…
– Ty nie bądź taka sentymentalna. Przecież nam się też coś po Baśce należy – Agnieszka uśmiechnęła się drwiąco komentując obiekcje Justyny, gdy już po ceremonii, czekając na swoje pociągi usiadły w przydworcowej restauracji…
No właśnie… Czy „coś się należy” rodzeństwu osoby, która odeszła, ale pozostawiła po sobie spadkobiercę? Czy tym czymś jest „zachowek”? Wyjaśnia to Aldona Leszczyńska – Mikulska, radca prawny, doradca podatkowy, TEP, partner GWW Tax w webinarze: „Zachowek – czym jest i komu się należy?”. Wejdź tutaj https://tiny.pl/dfq13 i posłuchaj, aby wiedzieć co robić!