Mój tata jest wdowcem. Choć dobiega dziewięćdziesiątki, wciąż jest aktywny zawodowo – prowadzi mały punkt usługowy. Lokal należy do niego, tak samo jak mieszkanie. Całe życie poświęciłam pomagając ojcu w zakładzie, na czym zresztą wyszłam jak Zabłocki na mydle, bo od 30 lat interes idzie marnie, a moja emerytura jest głodowa. W firmę nigdy nie angażował się mój brat, na którego nie można liczyć i którego uważam za skrajnie nieodpowiedzialnego człowieka.
Kilka lat temu tata zaczął niedomagać, a mnie prześladowały czarne myśli: co, jeśli zaniemoże na dobre, a ja nie mam de facto żadnego prawa decydowania w sprawach firmy, np. zamknięcia zakładu, z którym sama nie dam sobie rady i wynajęcia lokalu, żeby zapewnić sobie i tacie środki na życie? I wreszcie – co ze mną będzie, jeśli tata umrze?
Przyznam bez bicia: uważam, że to mnie należy się punkt usługowy, bo to ja za namową ojca przepracowałam (zmarnowałam?) w nim całe życie. Zresztą ta sama historia przydarzyła się wcześniej mojemu tacie i jego bratu – 50 lat temu to tata, a nie mieszkający na drugim końcu Polski wujek, otrzymał zakład po swoim ojcu, a moim dziadku. Wszyscy uznali to za sprawiedliwe.
O ile uważam, że punkt usługowy powinnam otrzymać ja, o tyle co do mieszkania taty nie mam wątpliwości, że powinno zostać podzielone na pół. Długo nie miałam śmiałości podjąć tematu testamentu. Bałam się, że tata uzna mnie za roszczeniową i niewdzięczną lub pomyśli, że chciałabym, by już umarł. A przecież nie o to chodzi.
Ostatecznie zdecydowałam się na rozmowę. Pomogli moi synowie, którzy wcześniej z dużą delikatnością napomknęli dziadkowi o nurtującej mnie sprawie. Okazało się, że ojciec w pełni rozumie moje obawy i żałował, że sam wcześniej nie zaproponował uregulowania naszych spraw. Wspólnie udaliśmy się do notariusza, gdzie tata spisał testament, przekazując swoją firmę na mnie. Mój brat na razie o tym nie wie, nie mam jednak poczucia, by działa mu się krzywda, tym bardziej, że w razie potrzeby, jestem gotowa oddać mu część pieniędzy z wynajmu lokalu.
Jaki wniosek płynie z mojej historii? Nasi rodzice są często znacznie mądrzejsi, niż nam się wydaje. Warto poruszać z nimi ważne i trudne tematy rodzinne. Trzeba po prostu zachować delikatność i przygotować rzeczowe argumenty. Na pewno to zrozumieją.
Barbara, 66 lat
Dane bohaterki i niektóre szczegóły na jej prośbę zostały zmienione