Ogromny majątek, skłócona rodzina i niemiła niespodzianka przy otwarciu testamentu. Historia stara jak świat. Jak donoszą niemieckie media, schemat powtórzył się przy okazji podziału majątku zgromadzonego przez Theo Albrechta – założyciela marki Aldi – sieci popularnych za Odrą dyskontów.
Cäcilie Albrecht, podobnie jak przedsiębiorczy mąż, stroniła od prasy i prowadziła spokojny i oszczędny tryb życia. Po śmierci małżonka odziedziczyła fortunę, w tym większościowe udziały w zarządzie spółki. Pod koniec zeszłego roku 92-letnia wdowa zmarła. Niedawno otwarto jej testament, w którym pominęła część wnuków – te słynące z zamiłowania do luksusu i wystawnego trybu życia.
Jak czytamy, głównym spadkobiercą został 69-letni Theo Albrecht Junior, który zajmie miejsce matki w zarządzie spółki. Cäcilie jasno określiła nawet, co stanie się z firmą w następnym pokoleniu. Po Theo Juniorze kolejną osobą zarządzającą firmą będzie jego pierworodna córka.
W testamencie pominiętych zostało natomiast kompletnie pięcioro wnucząt – dzieci drugiego, zmarłego w 2012, syna Bertholda. Miliarderka podkreśliła w dokumencie, że już ich ojciec wątpił, czy powinny dziedziczyć udziały w Aldi. A, jak dodała, zarządzanie marką zatrudniającą tysiące pracowników to nie tylko przywilej, ale też ogromna odpowiedzialność.
Wcześniej niemieckie media rozpisywały się o konflikcie w rodzinie. Piątka wnuków Cäcilie wraz ze swoją matką, z pomocą prawników, wyprowadziła z jednej z fundacji należących do rodziny 100 milionów euro. Miliarderka pokazała niechęć do całej szóstki jeszcze przed otwarciem testamentu – wyraźnie zakazała im uczestniczyć w swoim pogrzebie.