Historia Małgorzaty i Ryszarda

To nie my zdecydowaliśmy się na dziecko. To ono zdecydowało się na nas” – śmieją się Małgorzata i Ryszard. Poznali się nowocześnie. Podobnie wychowali córkę. Z miłości do niej, na spokojną dorosłość, podarowali jej też nowoczesny prezent.

Małgorzata (56 lat) pochodzi z Lublina. Do rodzinnego miasta i domu wróciła po życiowej podróży po Polsce, podczas której los poprowadził ją m.in. na studia plastyczne do Gdańska i do warszawskiego Międzylesia, gdzie przez jakiś czas mieszkała z Ryszardem i ich wspólną córką, ale… o tym opowiemy za chwilę.

Małgosia jest artystką plastyczką, graficzką. Zawodowym „wolnym strzelcem”. Tworzyła na zamówienie materiały promocyjno-reklamowe, m.in. logotypy, katalogi, broszury itp. Już nie tworzy. Praca z obrazem i komputerem zmęczyła jej oczy tak bardzo, że zaatakowały je zaćma i jaskra. Małgosia oszczędza oczy, ale nie ręce i … smak. Gotować potrafiła i lubiła od kiedy pamięta. Gotuje więc teraz na zamówienie. – I chyba całkiem nieźle mi to wychodzi, bo lunche zamawiają u mnie nawet… pracownicy „sanepidu” – śmieje się Małgosia. Jej ulubiony rodzaj kuchni i dań to wegetariańskie zupy (jej specjalnością jest pomidorowa na białym winie) i sałatki. Choć przez jakiś czas piekła także tarty.

Mięsiwa to domena Ryszarda (68 lat). A raczej Kuby – bo woli, aby tak zwracali się do niego przyjaciele i znajomi. – Taką tradycję mamy w rodzinie, że wielu z nas nie używa imienia „chrzścielnego” czy urzędowego. A te nowe tak do nas „przylegają”, że o tych pierwszych dowiadujemy się często z… nagrobków – opowiada Kuba. Opowiadać o rodzinie Kuba lubi, bo też i jej losy są ciekawe. Dość powiedzieć, że jego rodzice pochodzą z Krakowa, a on urodził się w Mielcu. Ojca Kuby, w 1947 r. jako młodego chłopaka skazano na więzienie za tzw. działalność antypaństwową. Uwolniony, dzięki pomocy nauczycieli zdał maturę, a w 1949 r., jako technik otrzymał tzw. nakaz pracy w zakładach lotniczych w Mielcu, gdzie został na wiele lat „wspinając się” na kolejne stanowiska. Z kolei cioteczna babka Kuby, była gospodynią w Domu Księży w Maniowach, gdzie bywał (i cioteczną babkę Kuby spowiadał) ówczesny Metropolita Krakowski Karol Wojtyła – przyszły papież Jan Paweł II. A ciotka Kuby, siostra ojca, to nie kto inny, jak „prześliczna wiolonczelistka” z grupy „Anawa”, akompaniującej Markowi Grechucie.

Kuba, ekonomista, najpierw poszedł śladami ojca. Przez wiele lat pracował w mieleckich zakładach, spotykając często ludzi pamiętających czasy Królikowskiego Seniora. Jako jeden z pierwszych założył też biuro podatkowe, a obecnie tworzy programy bezpieczeństwa jako Pełnomocnik Rektora Politechniki Świętokrzyskiej ds. Współpracy z Przemysłem Obronnym.

Małgosia i Kuba poznali się nowocześnie. Przez internet. Na pierwszą randkę umówili się 6 stycznia 2003 r. w Warszawie. – I to była randka bardzo „w ciemno” – śmieje się Małgosia. Na miejsce spotkania zaproponowała Jazz Bistro „Gwiazdeczka” (już nie istniejące). „Co za buc!” – pomyślała, gdy usłyszała od Kuby niechętne: „Co…? Jazz…? Bistro…? Mieszkasz w Warszawie i nie znasz lepszego miejsca”? Zirytowana Małgosia zadecydowała więc, że spotkają pod… Kolumną Zygmunta na Placu Zamkowym, czyli w… tłumie. A Małgosia o Kubie wiedziała tyle, że…. jest wysoki, łysy i ma psa, doga de Bordeaux, którego na randkę nie zabrał. – Martwiłam się, jak go w tym mrowiu ludzi rozpoznam. A dzwonić do niego było nie honor. Poszłam więc „w ciemno”. Idę, patrzę, stoi facet wysoki i łysy. Podeszłam, to był Kuba. Taki jak sobie wymyśliłam. Tylko szczegóły musiałam później dopracować – żartuje Małgosia. A do „Gwiazdeczki” Małgosia Kubę zabrała dużo później i jazzowe klimaty spodobały mu się.

Kuba „dostał” córkę na 50 urodziny. Irena Antonina przyszła na świat, bo… sama chciała. Małgosia i Kuba, po przejściach zdrowotnych, nie liczyli już na potomstwo. – To nie my ją zaplanowaliśmy, tylko ona nas – śmieją się. W chwili spisywania tej historii Irena ma 18 lat, pracuje w kawiarni przy lubelskim rynku (dorabia do kieszonkowego od 15 r.ż.) a za miesiąc zaczyna studia na Akademii Medycznej w Lublinie.

O testamentach rodziców Irena wie. Małgosia i Kuba napisali tzw. testamenty wzajemne w 2023 r. Małżeństwem są od 16 lat. – Nam ślub nie był potrzebny. To był glejt, żebym nie musiał tłumaczyć np. w szpitalu, że Irena to moja córka, a Małgosia żona – wyjaśnia Kuba. Decyzję o spisaniu testamentów podjęli z pragmatyzmu, z miłości do córki i ucząc się… na doświadczeniach rodzinnych.

12 lat temu odeszła mama Małgosi. – Miała guza mózgu, glejaka. Najpierw, ja i Kuba, opiekowaliśmy się nią w domu, potem w hospicjum. Potem, gdy odeszła, porządkując jej rzeczy natknęliśmy się na kilka wizytówek tego samego notariusza. Coś nas tknęło. Zadzwoniliśmy. Okazało się, że mama spisała testament, a w nim… wszystko zapisała mojej siostrze. Cóż… Powiem tak: nasze siostrzane relacje nigdy nie były łatwe, a teraz są jeszcze bardziej zagmatwane. Nie doszłyśmy do porozumienia – mówi Małgosia.

Kuba jest wciąż z nami dzięki „cudom”. – Pięć lat temu, pewnego dnia wróciłem do domu z pracy i zaczął mnie boleć brzuch – opowiada Kuba. – Ponieważ ból nasilał się, pojechałem do szpitala. I gdyby nie to, że tego dnia na oddziale był ordynator chirurgii, pewnie byłbym już po „drugiej stronie tęczy”. Okazało się, że doszło u mnie do samoistnego krwawienia zaotrzewnowego. Schorzenia tak rzadkiego, że ów ordynator widział je pierwszy raz. A miał facet zasadę, że „jak nie wiadomo co chodzi, to trzeba pacjenta otworzyć i do niego zajrzeć”. I dzięki tej zasadzie żyję – mówi Kuba.

Małgosia i Kuba zadali sobie wiele ważnych pytań. O swoją przyszłość, o spokój własny i ich córki. A potem udali się do notariusza i tam spisali testamenty. O zapisach poinformowali też córkę. – Czy się przestraszyła, albo była zdziwiona? A skąd! Wychowywaliśmy nasze dziecko dojrzale. Mam wrażenie, że Irena nigdy nie była dzieckiem, bo rozmawialiśmy z nią jak z dorosłym. Nie zbywaliśmy jej, nie cukrowaliśmy rzeczywistości, rozmawialiśmy na każdy temat. Mamy w domu taki „chodzący zdrowy rozsądek” – mądrą, niezależną, odważną kobietę. Ale też mającą świadomość choroby, nagłego zdarzenia, odejścia bliskiej osoby, bo nigdy jej od takich aspektów życia nie izolowaliśmy. Irena wie, że nasze testamenty to jej zabezpieczenie, a nie nasze pożegnanie – zapewnia Małgosia.

Małgorzata i Ryszard Królikowscy są Bohaterami akcji: Międzynarodowy Tydzień Pisania Testamentów 2024, realizowanej w dniach od 9 do 13 września br. w ramach, ogólnopolskiej kampanii „Napisz Testament”, której organizatorem jest Fundacja Otwarte Forum i inne organizacje pozarządowe tworzące Koalicję „Napisz Testament”. Hasłem tegorocznej akcji jest apel: Napisz testament #zmiłości. Jej celem jest przekonanie Polaków, że testament to jeden z najważniejszych dokumentów porządkujących sprawy majątkowe zarówno osoby, która go spisuje, jak i jej rodziny, a także zachęcenie do spisywania testamentów na każdym etapie dorosłego życia. Podjęcie decyzji i spisanie testamentu ułatwią Państwu informacje o prawie spadkowym oraz bezpłatny (!) przygotowany przez prawników, notariuszy, doradców sukcesyjnych INFORMATOR TESTAMENTOWY dostępny TUTAJ